Po dwóch tygodniach przerwy wiosennej w końcu nadszedł ten
dzień. Bardzo długo wyczekiwany dzień. Dzień powrotu do domu Anubisa. Nina
siedziała w samolocie, który kilka minut wcześniej wystartował. W jej głowie
nadal krążyły te same myśli co przez ostatnie 14 dni. Obwiniała się za
opuszczenie Wielkiej Brytanii podczas kiedy wciąż nie zdjęła klątwy rzuconej
przez Senkharę. W korytarzach nadal zostało kilka zadań do rozwiązania. Jednak
najbardziej zastanawiające w tym wszystkim było to, że od kiedy tylko opuściła
Europę Senkhara nie pokazała się ani jej ani nikomu z Sibuny. Jakby jej duch
został zamknięty w domu Anubisa. Chyba tym Nina martwiła się najbardziej. Po
tak długiej nieobecności na pewno rozzłościli ducha egipskiej królowej, który nadal
oczekiwał od nich Maski Anubisa.
- Uwaga mówi kapitan. Za chwilę mogą wystąpić niewielkie
turbulencje. Bardzo prosimy zapiąć pasy.- z głośników ryknął męski, donośny
głos. Ludzie posłusznie wykonali jego polecenie. Nina spojrzała w okno i znów
nie mogła oderwać wzroku od chmur, na które uwielbiała patrzyć.
Lekko różowe,
miękkie, puchate obłoczki uspokajały ją i sprawiały, że czuła się jak małe
dziecko myślące, że to tak naprawdę wata cukrowa. Jej powieki powoli robiły się
cięższe, aż w końcu się zamknęły. Wybrana zasnęła…
----------------------------------
Drzwi biblioteki otworzyły się prawie bezgłośnie, ponieważ
kilka dni wcześniej ich zawiasy zostały porządnie naoliwione. Wbiegła przez nie
zmarznięta Vera zamykając pośpiesznie czarny parasol, który trzymała w lewej ręce.
Tego dnia pogoda nie dopisywała. Było szaro i wietrznie. Deszcz padał bez
przerwy od rana psując wszystkim humor. Niestety koniec marca w Anglii nie był
taki jakiego wszyscy oczekiwali. O tej porze roku powinno być słońce, które
pozwalałoby kwiatom zakwitnąć i cieszyć wszystkich swoim widokiem. Niestety
atmosfera bardziej przypominała październik. Jeszcze tydzień takiej pogody i
spokojnie można byłoby wybrać się na grzyby. Vera z małego przedsionka przeszła
do dużo większej właściwej części biblioteki. Omiotła wzrokiem pomieszczenie, w
którym stało kilkanaście gablot z eksponatami na wystawę, wielki prostokątny
stół wykonany z ciemnego drewna oraz zrobione z tego samego materiału biurko i
ławka. Wszystkie ściany były zasłonięte wysokimi pod sam sufit półkami
wypełnionymi przeróżnymi, zakurzonymi książkami. Jedynie pięć z nich stało
zupełnie puste. W rogu pomieszczenia leżało kilkanaście zapieczętowanych
kartonów poukładanych jedno na drugim. Tworzyły cztery równe rzędy.
- Trudy jesteś tu?!- głos Very odbił się echem od ścian i
wrócił do niej pod postacią cichego szmeru. Zanim kobieta się rozejrzała tuż
przed nią jakby spod ziemi wyrosła o kilka centymetrów niższa brunetka.
- Cześć słońce.- melodyjny głos Trudy rozpłynął się po całej
bibliotece, a jej szeroki uśmiech sprawił, że zrobiło się tak jakoś radośniej.
- To już nie jestem gwiazdką?- Vera uśmiechnęła się równie
promiennie co Trudy, po czym odłożyła swój beżowy płaszcz na ławkę stojącą za
nią.
- Oj wiesz o co mi chodzi. Nie marudź tylko bierz się ze mną
do pracy.- brunetka powiedziała wesoło po czym odłożyła na stół szmatkę, którą
jeszcze przed chwilą wycierała replikę popiersia Tutenhamona stojącą na wyższym
piętrze.
- No właśnie. Jasper wymyślił dzisiaj coś ciekawszego niż
ostatnio? Mam dość katalogowania tych wszystkich antyków i eksponatów czy co to
tam jest.
- Czy ja wiem. Musimy opróżnić te wszystkie pudła.- W tym
momencie Trudy przeszła przez całe pomieszczenie i uniosła największy karton
jaki tam stał. Po czym postawiła go na biurko i otworzyła. W środku były równo
poukładane książki o zielonych, granatowych oraz czerwonych grzbietach. Kobieta
uśmiechnęła się na ich widok.- W końcu przyszły. W takim razie musimy je po
prostu poukładać.
- Może być.- chwilę późnej obie kobiety wzięły się do pracy
rozmawiając przy tym na różne tematy. W czasie tych dwóch tygodni zaszła między
nimi ogromna zmiana. Trzy dni po tym jak zaczęły się ferie wiosenne Jasper
zachorował na zapalenie płuc. Na początku trafił do szpitala, w którym poleżał
kilka ładnych dni. Kiedy z niego wyszedł lekarz nadal zalecił mu leżenie w
łóżku. Wtedy Trudy została sama z wystawą i biblioteką na głowie. Jasper nie
chcąc zostawić jej z tym wszystkim samej poprosił Verę o pomoc. Ta najpierw
niechętnie przychodziła do biblioteki, bo i ona jak i Trudy były do siebie
wrogo nastawione. Jednak po kilku dniach „lody zaczęły kruszeć”. W niecały
tydzień obie kobiety się zaprzyjaźniły i zapomniały o wszystkich sprzeczkach
jakie zaszły między nimi. Ta sytuacja wydawała się na początku niemożliwa,
jednak obie szybko się do niej przyzwyczaiły. Teraz Trudy była wtajemniczona w
prawie wszystkie sprawy, w których brała udział Vera. Wiedziała praktycznie
wszystko o Rufusie Zeno, o tym, że zatrudnił Devenish i podstępem zmusił ją do
owinięcie sobie Victora wokół palca, wykorzystaniu go, a następnie odebraniu
antyku- tzn. Maska Anubisa, o której Trudy jednak nic nie wie. Vera zataiła
przed nią tylko fakty o Sibunie i długowieczności Victora.
- Trudy mogę mieć do ciebie prośbę?- blondynka spytała
odkładając jedną z książek na wyższą półkę.
- A jaką dokładnie?
- Dzisiaj przyjeżdżają dzieciaki. Chciałabym zrobić większą
kolację. Pomożesz mi?
- Oczywiście, że tak. Alfie to taki żarłok. Pomoc jest tu
obowiązkowa.- Trudy zaśmiała się po czym zamknęła pudło, z którego wyciągała
książki.- Koniec tej pracy idziemy gotować.
- Ale przecież miałyśmy to skończyć. Co jeśli Jasper się
dowie?- Devenish zeszła z drabinki na której stała.
- Matko jak ty dzisiaj marudzisz! Jakby co Jaspera biorę na
siebie. Chodź już.- Trudy chwyciła Verę za rękę i wyprowadziła z biblioteki
----------------------------
Nina stała w ciemnym pustym pomieszczeniu. Wokół niej było
cicho i spokojnie, jednak ona czuła, że coś jest nie tak. Bała się wypowiedzieć
nawet jedno słowo. Po chwili znikąd pojawiła się gęsta, biała mgła. Właśnie
wtedy amerykanka usłyszała znajomy, przerażający głos.
- Wybrana ma wielkie szczęście! Jednak niech nie myśli, że o
niej zapomniałam! Znalazłam lepszych od ciebie! O wiele szybszych!- głos
Senkhary wydobywał się zewsząd. Nina była nim otoczona, jednak nigdzie nie
mogła dostrzec ducha zjawy.
- Co to znaczy!?- dziewczyna była przerażona, ledwo
wyduszała z siebie kolejne słowa.
- Znajdź ją Wybrana! Inaczej tego pożałujesz, a razem z tobą
również i oni!- wtedy w głowie Niny przemknęły wszystkie osoby ze znakiem
Anubisa: Fabian, Amber, a także jej babcia.
- Robię co tylko mogę!- nadal nie mogła wykrztusić ani
słowa.
- Czas ucieka!- te słowa Nina usłyszała jako ostatnie.
Obudziła się na swoim miejscu w samolocie. Do lądowania została niecała
godzina. Dziewczyna próbowała się uspokoić, jednak nie mogła. Jej koszmar
rozpocznie się na nowo wraz z przekroczeniem przez nią progu Domu Anubisa.
--------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział, a ja już wszystko sknopściłam ;-; . Ta scena w bibliotece wyszła za długa, a reszta za krótka. Poprawiałam to wszystko z 8 razy, ale nic nie wyszło. Trudno mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie. Zostaje mi już tylko wierzyć, że komuś się to spodobało. :/
Panna Jaffray <3
Hej , hej ;3 Trafiłam tutaj zupełnie przez przypadek i nie żałuję ;3 Od dzisiaj będę śledzić twojego bloga *^* ; p
OdpowiedzUsuńHistoria zapowiada się na prawdę bardzo ciekawie ;3 Genialny pomysł z Trudy i Verą *u*
Wszystko doskonałe *-*
Mam nadzieję ,że będzie peddie ; D
Cóż jeszcze pozostaje mi powiedzieć ? Serdecznie zapraszam do siebie : http://tda-peddie.blogspot.com/
Liczę na szczerą opinię : D
Ok. Pozdrawiam i życzę dużo weny ; * Z niecierpliwością czekam na next'a ; *
Wspanialy scenerek i czekam na nowy/Nati.
OdpowiedzUsuńO Kasia super opowiadanie
OdpowiedzUsuń