czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 1 "Powrót do domu"

Po dwóch tygodniach przerwy wiosennej w końcu nadszedł ten dzień. Bardzo długo wyczekiwany dzień. Dzień powrotu do domu Anubisa. Nina siedziała w samolocie, który kilka minut wcześniej wystartował. W jej głowie nadal krążyły te same myśli co przez ostatnie 14 dni. Obwiniała się za opuszczenie Wielkiej Brytanii podczas kiedy wciąż nie zdjęła klątwy rzuconej przez Senkharę. W korytarzach nadal zostało kilka zadań do rozwiązania. Jednak najbardziej zastanawiające w tym wszystkim było to, że od kiedy tylko opuściła Europę Senkhara nie pokazała się ani jej ani nikomu z Sibuny. Jakby jej duch został zamknięty w domu Anubisa. Chyba tym Nina martwiła się najbardziej. Po tak długiej nieobecności na pewno rozzłościli ducha egipskiej królowej, który nadal oczekiwał od nich Maski Anubisa.
- Uwaga mówi kapitan. Za chwilę mogą wystąpić niewielkie turbulencje. Bardzo prosimy zapiąć pasy.- z głośników ryknął męski, donośny głos. Ludzie posłusznie wykonali jego polecenie. Nina spojrzała w okno i znów nie mogła oderwać wzroku od chmur, na które uwielbiała patrzyć.
Lekko różowe, miękkie, puchate obłoczki uspokajały ją i sprawiały, że czuła się jak małe dziecko myślące, że to tak naprawdę wata cukrowa. Jej powieki powoli robiły się cięższe, aż w końcu się zamknęły. Wybrana zasnęła…

                      ----------------------------------

Drzwi biblioteki otworzyły się prawie bezgłośnie, ponieważ kilka dni wcześniej ich zawiasy zostały porządnie naoliwione. Wbiegła przez nie zmarznięta Vera zamykając pośpiesznie czarny parasol, który trzymała w lewej ręce. Tego dnia pogoda nie dopisywała. Było szaro i wietrznie. Deszcz padał bez przerwy od rana psując wszystkim humor. Niestety koniec marca w Anglii nie był taki jakiego wszyscy oczekiwali. O tej porze roku powinno być słońce, które pozwalałoby kwiatom zakwitnąć i cieszyć wszystkich swoim widokiem. Niestety atmosfera bardziej przypominała październik. Jeszcze tydzień takiej pogody i spokojnie można byłoby wybrać się na grzyby. Vera z małego przedsionka przeszła do dużo większej właściwej części biblioteki. Omiotła wzrokiem pomieszczenie, w którym stało kilkanaście gablot z eksponatami na wystawę, wielki prostokątny stół wykonany z ciemnego drewna oraz zrobione z tego samego materiału biurko i ławka. Wszystkie ściany były zasłonięte wysokimi pod sam sufit półkami wypełnionymi przeróżnymi, zakurzonymi książkami. Jedynie pięć z nich stało zupełnie puste. W rogu pomieszczenia leżało kilkanaście zapieczętowanych kartonów poukładanych jedno na drugim. Tworzyły cztery równe rzędy.
- Trudy jesteś tu?!- głos Very odbił się echem od ścian i wrócił do niej pod postacią cichego szmeru. Zanim kobieta się rozejrzała tuż przed nią jakby spod ziemi wyrosła o kilka centymetrów niższa brunetka.
- Cześć słońce.- melodyjny głos Trudy rozpłynął się po całej bibliotece, a jej szeroki uśmiech sprawił, że zrobiło się tak jakoś radośniej.
- To już nie jestem gwiazdką?- Vera uśmiechnęła się równie promiennie co Trudy, po czym odłożyła swój beżowy płaszcz na ławkę stojącą za nią.
- Oj wiesz o co mi chodzi. Nie marudź tylko bierz się ze mną do pracy.- brunetka powiedziała wesoło po czym odłożyła na stół szmatkę, którą jeszcze przed chwilą wycierała replikę popiersia Tutenhamona stojącą na wyższym piętrze.
- No właśnie. Jasper wymyślił dzisiaj coś ciekawszego niż ostatnio? Mam dość katalogowania tych wszystkich antyków i eksponatów czy co to tam jest.
- Czy ja wiem. Musimy opróżnić te wszystkie pudła.- W tym momencie Trudy przeszła przez całe pomieszczenie i uniosła największy karton jaki tam stał. Po czym postawiła go na biurko i otworzyła. W środku były równo poukładane książki o zielonych, granatowych oraz czerwonych grzbietach. Kobieta uśmiechnęła się na ich widok.- W końcu przyszły. W takim razie musimy je po prostu poukładać.
- Może być.- chwilę późnej obie kobiety wzięły się do pracy rozmawiając przy tym na różne tematy. W czasie tych dwóch tygodni zaszła między nimi ogromna zmiana. Trzy dni po tym jak zaczęły się ferie wiosenne Jasper zachorował na zapalenie płuc. Na początku trafił do szpitala, w którym poleżał kilka ładnych dni. Kiedy z niego wyszedł lekarz nadal zalecił mu leżenie w łóżku. Wtedy Trudy została sama z wystawą i biblioteką na głowie. Jasper nie chcąc zostawić jej z tym wszystkim samej poprosił Verę o pomoc. Ta najpierw niechętnie przychodziła do biblioteki, bo i ona jak i Trudy były do siebie wrogo nastawione. Jednak po kilku dniach „lody zaczęły kruszeć”. W niecały tydzień obie kobiety się zaprzyjaźniły i zapomniały o wszystkich sprzeczkach jakie zaszły między nimi. Ta sytuacja wydawała się na początku niemożliwa, jednak obie szybko się do niej przyzwyczaiły. Teraz Trudy była wtajemniczona w prawie wszystkie sprawy, w których brała udział Vera. Wiedziała praktycznie wszystko o Rufusie Zeno, o tym, że zatrudnił Devenish i podstępem zmusił ją do owinięcie sobie Victora wokół palca, wykorzystaniu go, a następnie odebraniu antyku- tzn. Maska Anubisa, o której Trudy jednak nic nie wie. Vera zataiła przed nią tylko fakty o Sibunie i długowieczności Victora.
- Trudy mogę mieć do ciebie prośbę?- blondynka spytała odkładając jedną z książek na wyższą półkę.
- A jaką dokładnie?
- Dzisiaj przyjeżdżają dzieciaki. Chciałabym zrobić większą kolację. Pomożesz mi?
- Oczywiście, że tak. Alfie to taki żarłok. Pomoc jest tu obowiązkowa.- Trudy zaśmiała się po czym zamknęła pudło, z którego wyciągała książki.- Koniec tej pracy idziemy gotować.
- Ale przecież miałyśmy to skończyć. Co jeśli Jasper się dowie?- Devenish zeszła z drabinki na której stała.
- Matko jak ty dzisiaj marudzisz! Jakby co Jaspera biorę na siebie. Chodź już.- Trudy chwyciła Verę za rękę i wyprowadziła z biblioteki

                                           ----------------------------

Nina stała w ciemnym pustym pomieszczeniu. Wokół niej było cicho i spokojnie, jednak ona czuła, że coś jest nie tak. Bała się wypowiedzieć nawet jedno słowo. Po chwili znikąd pojawiła się gęsta, biała mgła. Właśnie wtedy amerykanka usłyszała znajomy, przerażający głos.
- Wybrana ma wielkie szczęście! Jednak niech nie myśli, że o niej zapomniałam! Znalazłam lepszych od ciebie! O wiele szybszych!- głos Senkhary wydobywał się zewsząd. Nina była nim otoczona, jednak nigdzie nie mogła dostrzec ducha zjawy.
- Co to znaczy!?- dziewczyna była przerażona, ledwo wyduszała z siebie kolejne słowa.
- Znajdź ją Wybrana! Inaczej tego pożałujesz, a razem z tobą również i oni!- wtedy w głowie Niny przemknęły wszystkie osoby ze znakiem Anubisa: Fabian, Amber, a także jej babcia.
- Robię co tylko mogę!- nadal nie mogła wykrztusić ani słowa.

- Czas ucieka!- te słowa Nina usłyszała jako ostatnie. Obudziła się na swoim miejscu w samolocie. Do lądowania została niecała godzina. Dziewczyna próbowała się uspokoić, jednak nie mogła. Jej koszmar rozpocznie się na nowo wraz z przekroczeniem przez nią progu Domu Anubisa. 

--------------------------------------------------------------

Pierwszy rozdział, a ja już wszystko sknopściłam ;-; . Ta scena w bibliotece wyszła za długa, a reszta za krótka. Poprawiałam to wszystko z 8 razy, ale nic nie wyszło. Trudno mam nadzieję, że jakoś to przeżyjecie. Zostaje mi już tylko wierzyć, że komuś się to spodobało. :/ 


                                                                                  Panna Jaffray <3

3 komentarze:

  1. Hej , hej ;3 Trafiłam tutaj zupełnie przez przypadek i nie żałuję ;3 Od dzisiaj będę śledzić twojego bloga *^* ; p
    Historia zapowiada się na prawdę bardzo ciekawie ;3 Genialny pomysł z Trudy i Verą *u*
    Wszystko doskonałe *-*
    Mam nadzieję ,że będzie peddie ; D
    Cóż jeszcze pozostaje mi powiedzieć ? Serdecznie zapraszam do siebie : http://tda-peddie.blogspot.com/
    Liczę na szczerą opinię : D
    Ok. Pozdrawiam i życzę dużo weny ; * Z niecierpliwością czekam na next'a ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspanialy scenerek i czekam na nowy/Nati.

    OdpowiedzUsuń
  3. O Kasia super opowiadanie

    OdpowiedzUsuń