wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 3 „Niezwykłe opowieści”

Kolacja powitalna trwała w najlepsze. Wszyscy jedli i rozmawiali. Głównym tematem pogaduszek były zdecydowanie wspólne ferie Amber i Mary. Dziewczęta spędziły je w Paryżu wraz ze swoimi rodzicami. Chwilami  bardzo ciężko było im się dogadać, ponieważ Amber musiała odwiedzić wszystkie sklepy Chanel i Prada, po za tym w tym czasie odbywał się również tydzień mody na którym musiała się pojawić, za to Mara nie mogła wyjechać spokojnie z Francji bez dokładnego zwiedzenia Luwru oraz co najmniej 5 muzeów i wystaw sztuki. Plan wycieczki został jednak tak ułożony, że każdy był zadowolony, a nawet zainteresował się rzeczami zaproponowanymi przez „drugą stronę”. Doszło nawet do tego, że to właśnie Mara dłużej stała w sklepie oglądając dogłębnie każdy wypatrzony przez siebie przedmiot, nikt do końca nie wiedział czy było to spowodowane ograniczonym funduszem dziewczyny czy może przemyśleniami typu „Do czego ja to założę?”, natomiast Amber z aprobatą komentowała każdy obraz słowami „ Fajne to to jest”. Jednak najciekawszą rzeczą jaka wydarzyła się w Paryżu było zdecydowanie zakończenie tygodnia mody. Ojciec Amber po znajomości załatwił wszystkim wejście na ostatni, i oczywiście na najciekawszy, pokaz samej Stelli McQueen. Była to kolekcja letnia, tak więc na pokazie górowały zwiewne sukienki o rozmaitych krojach i wzorach. Marze szczególnie wpadł w oko zestaw złożony ze zwiewnej, długiej sukienki w czarno-białe pasy i zwykłego słomkowego kapelusza obwiązanego czerwoną wstążką. Amber znacznie bardziej zainteresowała wykwintniejsza, wieczorowa suknia z połyskującej, jasno-błękitnej koronki. Wrażenia z tego wydarzenia były niezapomniane, zwłaszcza, że po pokazie mogli również zostać na przyjęciu kończącym ten najważniejszy w świecie mody tydzień. Dziewczęta miały okazję osobiście poznać twórczynię kolekcji, oraz kilku innych równie ważnych projektantów. Okazało się, że to bardzo miła kobi
eta, choć mająca już swoje lata. Po przyjęciu została już tylko jedna atrakcja, to znaczy pokaz sztucznych ogni pod wieżą Eiffla. Był to niezapomniany widok. Tysiące kolorowych iskierek opadających po niebie w dół niczym krople deszczu spływające po szybie. Opowieść o dwutygodniowej przygodzie Amber i Mary wydawała się ciągnąć w nieskończoność, kiedy w końcu Patricia zmieniła temat.
-Nie ma jeszcze Niny? Zdawało mi się, że powinna już dojechać.- stwierdziła i upiła łyk soku pomarańczowego z wysokiej szklanki.
-Ah tak! Kompletnie wyleciało mi z głowy. Babcia Niny dzwoniła do Very. Powiedziała, że biedaczka spóźniła się na samolot i poleciała późniejszym, ale dzisiaj dojedzie.- oznajmiła Trudy wstając z krzesła, ponieważ również i ona była wierną słuchaczką opowieści dziewczyn.
- A tak właściwie to co wy porabialiście przez ten czas.- tym razem to Mara rozpoczęła kolejną rozmowę nawiązując poniekąd do poprzedniego tematu.
- W sumie to nic specjalnego.- zaczął niepewnie Fabian.- Pomagałem pakować się dla mojego wujka Ades’a, kojarzycie go prawda?- na to wszyscy skinęli głowami. - Bo wiecie nareszcie spełnił swoje marzenie i wybiera się na wykopaliska archeologiczne.
- Serio? Z tego co pamiętam bardzo mu na tym zależało.- powiedziała Joy chrupiąc maślane ciasteczko.
- A wiesz może gdzie będą te wykopaliska?- drążył dalej Eddie.
- Nie. Powiedział, że to niespodzianka. Nie do końca wiem o co mu chodziło, ale czasami nikt go nie rozumie.- podsumował Fabian.
- Fajnie. Do mnie na przykład przyjechał brat cioteczny ze swoim siedmiomiesięcznym synkiem. Wiecie jak to jest niańczyć takiego dzieciaka 24 godziny na dobę?!- zbulwersował się Alfie.- Totalna masakra. Luckas ciągle płakał, jadł, albo spał, ewentualnie zasmradzał powietrze sami wiecie czym.
- Fuj Alfie jesteś obrzydliwy!- wrzasnęła Amber krzywiąc się na co Patricia, Eddie i Jerom zaczęli się śmiać. Wesoły chichot przerwał głośny dzwonek telefonu Fabiana.
- Kto to?- spytała nadal rozbawiona Patricia.
- Nina napisała, że już dojeżdża i że za około 15-25 minut powinna być.- Fabian uśmiechnął się do ekranu telefonu.
- Jej nareszcie! – Amber podskoczyła wesoło na krześle. - Już się nie mogę doczekać kiedy opowiem jej o wczasach w Paryżu i dam jej ten prezent. Jejku na śmierć zapomniałam! Dla was też coś mam! – blondynka wstała na równe nogi. – Maro twoją torebkę też wezmę, bo tam wsadziłaś te prezenty tak?- dziewczyna kiwnęła szybko głową i podążyła za nią wzrokiem. Amber momentalnie pojawiła się na drugim końcu pokoju kierując się do drzwi. Kiedy miała przez nie przejść zderzyła się z Victorem, który wyrósł przed nimi w najmniej odpowiednim momencie. Odbiła się od niego i odskoczyła do tyłu cichutko piszcząc.
- Patrz jak chodzisz niemądra dziewucho! – Rodemnaar wrzasnął najgłośniej jak tylko umiał. Ze złości cały zrobił się purpurowy, a jego oczy stały się jakby większe. Wzrok miał tak ostry i wściekły, jak byk rzucający się na czerwoną płachtę. – Zejdź mi z oczu bo nie ręczę za siebie!- warknął jeszcze raz, ale znacznie ciszej. Wszyscy z przerażenia zamilkli. Nawet Vera, która zazwyczaj jako jedyna nigdy nie wzdryga nawet na najostrzejszy krzyk Victora teraz stała jak wryta. – Nie słyszałaś co powiedziałem? Znikaj mi stąd.- Amber po tych słowach natychmiast wyleciała z salonu, a Victor przeszedł powolnym krokiem do kuchni jakby nic się nie stało. – Mógłbym cię prosić na chwilę?- te słowa zwrócił do Very, na co ona tylko kiwnęła głową i udała się za nim do jego gabinetu.
- Boże co za psychol.- wyszeptała Patricia kiedy wyczuła, że Victor oddalił się na bezpieczną odległość. Wszyscy z aprobatą, energicznie kiwnęli głowami.


Victor wszedł do swojego gabinetu i przysiadł na skraju drewnianego biurka. Tuż za nim była Vera, która zamknęła za sobą drzwi i stanęła na wprost niego.
- Co to było Victorze?! - spytała. W jej głosie można było wyczuć wyraźną nutę złości, ale również lęku. Pierwszy raz w życiu wystraszyła się Victora.
- Niby co?- odpowiedział obojętnie.
- Dlaczego zareagowałeś tak ostro? Przecież ona nic ci nie zrobiła. To był tylko wypadek. Każdemu mogło się to zdarzyć.- Devenish zaczęła tłumaczyć się za Amber.
- Od kiedy bronisz tak tych smarkaczy co?
- Ja ich nie bronię tylko … po prostu zachowałeś się obrzydliwie. – spojrzała na niego zrezygnowanym wzrokiem.
- Oj dobrze… Przepraszam. Nie powinienem zareagować tak gwałtownie.- Victor powiedział to bardzo łagodnym głosem, poczym wstał i odgarnął kosmyk włosów z czoła Very.- Lepiej?
- Może troszeczkę.- blondynka uśmiechnęła się lekko. – A tak właściwie to po co mnie tu zaciągnąłeś? – przeszła wreszcie do sedna sprawy.
- Nina już wróciła?- Victor spytał na co Vera pokiwała przecząco głową. -  Bo widzisz ona dowodzi tą całą bandą. Myślałem, że może już kombinują jak dostać się do piwnicy.- mężczyzna usiadł na swoim krześle.
- Victorze oni nie są głupi. Nie zejdą do piwnicy już pierwszego dnia. Jak tylko się czegoś dowiem natychmiast ty też będziesz o tym wiedział.- zapewniła go Vera.
- Dobrze.- Rodenmaar pogłaskał delikatnie Corbierra. Wtedy usłyszeli trzaśnięcie drzwiami frontowymi. Podeszli do okna od strony holu i zobaczyli Ninę stojącą z walizką.

- O wilku mowa. – szepnęła Vera i wyszła z gabinetu. Do holu wbiegła uradowana Amber i Fabian, którzy natychmiast rzucili się na Ninę. Blondynka nie dopuściła chłopaka zanim nie wyściskała przyjaciółki. Kiedy tylko to zrobiła na szyi Niny natychmiast zawiązał się kolejny uścisk. Tym razem był to Fabian, który do serdecznego przytulenia dorzucił jeszcze małego całusa w policzek. Zaraz za nim z Niną przywitała się cała reszta. Nawet Joy schowała honor w kieszeń i przytuliła amerykankę chociaż wciąż miała do niej uraz, za to, że Fabian wolał ją od niej samej. Na końcu kolejki stała roześmiana Trudy. Na jej widok Nina natychmiast do niej podbiegła i serdecznie ją przytuliła. Oświadczyła również, że bardzo za nią tęskniła i już nie może się doczekać aż spróbuje jej ciastek. Wszyscy powoli rozeszli się do jadalni. W holu została tylko Nina, Fabian, Trudy i Vera, która pomacha dziewczynie niepewnie, a ona uśmiechnęła się do niej podejrzliwie. Po tym wszyscy znów udali się do jadalni.

I tak oto dodałam 3 bardzo, bardzo spóźniony rozdział. :C Bardzo za to przepraszam, ale te wakacje są na maksa szalone :D Dzisiaj wieczorem muszę po komentować  inne blogi, bo się bardzo zaniedbałam. :/ I teraz wszędzie wsadzam "bardzo" XD W ogóle pomyślałam, że może chcielibyście się coś o mnie dowiedzieć, bo w sumie czemu nie. ;) Ale to zależy tylko od Was. Jejku chciałabym być takim "fejmikiem" od razu, ale wiem, że mi się nie uda, nawet za kilka miesięcy :p. Cała ja :C Kombinuję też coś z szablonem i powinien być gotowy za jakie półtorej tygodnia. A właśnie w następnym rozdziale już na pewno będzie Peddie. Teoretycznie to go skróciłam , bo już tutaj miała byś jakaś akcja tej pary, ale wyszło jak wyszło. 
Jejciu nie zanudzam już  Was, lecę kończyć robić ten cały obiad. :D
Ps Przepraszam za ewentualne błędy, literówki, znaki interpunkcyjne. Nie mam już siły tego sprawdzać. :c

                                                      Całuję i pozdrawiam Panna Jaffray <3 ;*